Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

piątek, 12 czerwca 2015

Pamiętniczek Anela Część Trzecia - O... marzeniach?

Nie jestem pewna, czy poniższa wypowiedź jest spójna - była pisana na raty z... półroczną przerwą.

Tytuł może być trochę mylący, bo nie mam na myśli marzeń, które każde z nas ma typu dostać się do szkoły/na studia/pracę (hłe), mieć psa / kota / chomika /spokój w domu, raczej takich... mniej realnych. Które nie zależą od podjętych przez nas decyzji. Bardziej wizji świata? Takiego "co by było gdyby". Ostatnio naszły mnie takie rozmyślania przez... Hobbita. Większość takich kretyńskich rzeczy przychodzi mi do głowy przy okazji Śródziemia. Nie żeby samo Śródziemie było głupie, ale o tym kiedy indziej. Śródziemie 4eva.

Tak czy siak, takie marzenia rozdzielają się na teoretycznie realniejsze i zdecydowanie nierealne. Zacznę od tych drugich, bo są mniej przykre. Skoro nierealne, to nie boli, prawda? Nie ma za czym tęsknić. No bo co by były, gdybyśmy urodzili się w ulubionym fikcyjnym świecie? Takim Śródziemiu, świecie Kuroko (lol, już widzę te tłumy marzące o byciu znajomym z Kuroko), jakimś SAO czy czymkolwiek innym, zależy co kto tam lubi. Być elfem, koszykówkującym nastolatkiem (hłe) albo Kirito. OCALIĆ ŚWIAT.

Dobra, powaga, bo przez to Kuroko i SAO to mi wyszły żarty, a ja tu jestem poważna. No, może nie do końca - takie marzenia nigdy nie są poważne, bo są nierealne. Ale i tak każdy kiedyś się zastanawiał, co by było, gdyby jednak urodził się w nieistniejącym świecie i nawet był w nim randomem. Chociaż nie powiem, bycie randomem w takim Kuroko to chyba średnio się różni od bycia randomem w życiu, jakie się ma...

Ok, powaga po raz drugi. Odkąd tylko odkryłam Śródziemie i elfy jako takie, zawsze się zastanawiałam jakby to było, gdyby ten świat naprawdę istniał i gdybym się urodziła tam, wtedy. Pewnie, priorytetem były marzenia o byciu elfem, wysokim, zgrabnym, z łukiem w łapkach, skaczącym sobie po lesie (leśne elfy > wysokie elfy, tak myślę), ale nie pogardziłabym hobbitem. Albo nawet krasnoludem czy człowiekiem - byleby móc mieć kontakt z fantastycznymi stworzeniami, których na próżno szukać w realnym świecie. Móc położyć się na zielonej, zdrowej trawie i posłuchać ptaków, nie zastanawiając się nad przyszłością. Pełen relaks.

Ale jak już pisałam, takie marzenia są w pełni nierealne, ze względu na fikcyjność świata (zaskakujące). Tylko co z marzeniami nieco realniejszymi... Nierealnymi, bo żyjemy tu, gdzie żyjemy i ani rodziców, ani dzieciństwa sobie nie zmienimy. Ale może ktoś kiedyś rozważał, jakby wyglądało jego życie, gdyby urodził się kimś innym? Polećmy z grubej beczki - jakby był dzieckiem Angeliny Jolie choćby. Adoptowanym, biologicznym, bez różnicy akurat, każde ma tak samo dobrze. Jakby to było żyć w wielkim świecie, mając pieniądze i nie mając w zasadzie problemów jako takich (przynajmniej w teorii - brak problemów związanych z pieniędzmi, edukacją i takimi tam to jeszcze nie brak problemów w rodzinie, komunikacji, a i pewnie bycie sławnym nie jest wcale takie fajne na dłuższą metę). Być Kimś bez najmniejszego wysiłku.

Lubię swoje życie, nie powiem że nie (no... zdarza mi się nie lubić), ma swoje plusy i minusy, jak życie każdego z nas. Myślę, że ostatecznie nie zamieniłabym go na inne; cieszę się, że mam taką Mamę, jaką mam i znajomych właśnie tych konkretnych - z tą świadomością nie chciałabym być kimś innym.

Aczkolwiek pamiętam, że kiedy pół roku temu powstała idea tej notki, nie takie realniejsze nierealne marzenia miałam na myśli. Brytyjska księżna, Kate Middleton (z domu, oczywiście) zanim została księżną była zwykłym człowiekiem, może nie takim jak ja czy czytelnicy, ale generalnie nikim. Matka wysłała ją na ten, a nie inny uniwersytet, ze względu na to, że uczęszczał/miał uczęszczać tam książę William (nie mam pojęcia w jakim stopniu jest to tylko plotka, podejrzewam, że to nie był jedyny powód ALE). I co? Została księżną. Tak w dużym skrócie. I m.in ze względu na to zaczęłam się zastanawiać co by było, gdybym miała szczęście. Szczęście mieszkać w okolicy kogoś istotnego, szczęście ZNAĆ kogoś takiego, chodzić z nim do szkoły, cokolwiek (nie, znanie niedoszłej TapMadl się nie liczy). Być taką księżną Kate, która stała się częścią rodziny królewskiej. Tak naprawdę każdy z nas teoretycznie ma/miał szansę znaleźć się na jej miejscu (może nie dosłownie) - każdy z nas miał znajomych w podstawówce, gimnazjum, każdy z tych znajomych mógł być kimś; może nie królem, ale dobra, kto chciałby być królową w teraźniejszości.

Biorę pod uwagę, że może tylko ja myślę o takich rzeczach - wszak jestem dziwna i za dużo myślę o tym, o czym nie powinnam. Doskonale pamiętam kto konkretnie sprawił, że zaczęłam się zastanawiać nad nierealnymi marzeniami. Zresztą myślę, że to jest jeden z powodów, dla których książki/historie typu od zera do bohatera są tak popularne.

Zakończę dziś optymistycznym wierszem. Optymistycznym zwłaszcza dla osób, które rzadko mają przyjemność śnić.



Laurie Anderson, Czyjś inny sen
                                              
Wiecie dlaczego bywają takie noce
Kiedy nie śnicie?
Kiedy panuje mrok?
I całkowita cisza?
Cóż, oto przyczyna:
Po prostu są to noce
kiedy śnicie się komuś innemu.
Dlatego nie występujecie w swoich snach.
Po prostu
jesteście zajęci.
Gdzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl