Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

piątek, 15 czerwca 2012

"Między Młotem a Piorunem"

Tym razem książka, czyli coś, czego teoretycznie powinno tu być więcej (no bo litości, ile osób jeszcze nie wie, że Anel prawie nic nie ogląda?). 
Niemniej. Spoilery, niewielki obiektywizm - tak jak zwykle.













  "Między Młotem a Piorunem" to trzeci tom Kronik Żelaznego Druida napisanych przez Kevina Hearne, amerykańskiego pisarza. Książka oczywiście kontynuuje wątki zaczęte w poprzednich dwóch, więc nie, nie da się przeczytać tylko tej. Warto jednak poświęcić trochę czasu i zapoznać się z całością. 
Głównym bohaterem całej serii jest ostatni druid - 2100-letni Atticus O'Sullivan. Poza nim pojawiają się bogowie z najróżniejszych wierzeń, Jezus, Morrigan, cała ekipa z Asgaardu, celtyckiej mitologii i ogólnie zewsząd. Do tego wiedźmy (polskie! z polskimi nazwiskami, tylko bez zmiękczeń!) wilkołaki i wampiry (z czego jeden wampir i wilkołak to prawnicy naszego druida). Poza tym magia, natura, teleportacja, która wcale teleportacją nie jest i spora dawka humoru, głównie ze strony "gadającego" psa Oberona (bekonowe latte) i starej wdowy. 
  W trzeciej części Atticus organizuje "wycieczkę" do Asgaardu (nawet dwie, bo przecież wiedźmie też obiecał prezent stamtąd...), zgodnie z obietnicą złożoną swoim prawnikom, którzy chcą wyrównać rachunki z Thorem, bogiem niegodnym czczenia. Wampirzy prawnik, Leif, zaprosił do współpracy swoich "znajomych", którym również skandynawski bóg piorunów zalazł za skórę (w tej grupie znalazł się nawet słowiański bóg piorunów, Perun). Podróż po drzewie Yggdrasil, wielki, naiwny wiewiór i alternatywna wersja Ragnaroku (czyli końca świata zapowiedzianego przez Norny), do tego wycieczka po Jotunheimie. Ciekawie? Na pewno czyta się lepiej, niż wskazuje na to mój opis. 
  Kevin Hearne może nie ma najlżejszego stylu (może to kwestia tłumaczenia?), ale czyta się naprawdę przyjemnie. Największą trudność sprawiają irlandzkie (?) i pochodzące z mitologii słowa, ale na szczęście na początku każdej części jest słowniczek z fonetycznym zapisem. No i dla osób, które zetknęły się z różnymi innymi książkami fantasy, gdzie autor stworzył własny język (Władca Pierścieni, Wiedźmin, Eragon) nie powinno być to większą trudnością. 
  Może to dziwne, ale trzecia część Kronik podoba mi się póki co najbardziej. Rzadko się zdarza, by kolejne części były lepsze od pierwszej, a jednak tym razem autorowi się udało! Ilość akcji zamieszczona w tym tomie trochę przygniata, ale w żadnym miejscu nie jest nudno. Przyjemnie jest również zapoznać się z dziełem, w którym Thor jest najgorszym z najgorszych, a główni bohaterowie tylko marzą, by się go pozbyć. Minus? Nie ma wstępu streszczającego krótko poprzednie części. "Raz wiedźmie śmierć", czyli poprzednią część, czytałam bodajże w październiku, teraz mamy czerwiec. Zupełnie nie pamiętałam po co Atticus idzie do Asgaardu (pierwszy raz, bo wiedziałam, że ktoś chciał się pozbyć Thora, ale to dopiero potem). Na szczęście druid sobie potem powspominał i wszystko zyskało sens. Epilog rozpoczyna zupełnie nowe wątki - jeśli w czwartej części (czy ktoś wie, kiedy premiera?) nie będzie krótkiego opisu, to obawiam się, że znów nie będę wiedziała co się dzieje. 
  Ogólny minus serii - kto wymyślił drukowanie na białym papierze?! Nawet tego z domu nie można ze sobą zabrać w podróż, bo się wyraźnie pobrudzi. Farba z napisu na okładce się ściera, proponuję czytać w okładce. Ale nawet to można pominąć, kiedy stykamy się z tak doskonałą treścią. Polecam każdemu fanowi fantasy (bo pewnie nie-fanom się nie spodoba).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl