Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

czwartek, 14 listopada 2013

Anelek fanuje: Samurai Flamenco

Świat potrzebuje superbohaterów. Fani potrzebują superbohaterów. Każdy swego czasu marzył o zostaniu jednym z nich. Ratować świat i biedne ofiary, które sobie bez nas nie poradzą. Nigdy o tym nie myślałeś? Wyjątek potwierdza regułę. A Samurai Flamenco to historia właśnie o chłopaku, który zawsze chciał zostać superbohaterem.


Seria była wielką tajemnicą aż do pierwszego odcinka. Poza plakatem upublicznione zostały jedynie dwa zdania. To those ‘adults’ who don’t want to become adults (dla ludzi, którzy nie chcą dorosnąć) oraz Hero will never give up, never hide, never be defeated, never accept evil (bohater nigdy się nie podda, nigdy się nie skryje, nigdy nie zostanie pokonany, nigdy nie zaakceptuje zła). Kuszące? Dla mnie wystarczająco, gdyby nie zdanie o dorosłych nawet bym nie zwróciła uwagi na anime. Co prawda wyleciało z planowanych przy pierwszej redukcji przed rozpoczęciem sezonu, ale na szczęście zainteresowałam się ponownie (zapamiętajcie ten moment - dziękuję fandomowi KnB). I... to prawdopodobnie moja najlepsza decyzja podjęta w tym roku.

A teraz spróbuj powiedzieć,
że nie jest uroczy
Głównym bohaterem i zarazem tytułowym Samuraiem Flamenco jest dziewiętnastoletni (serio!) Masayoshi Hazama. Nieuzdolniona fajtłapa, można wręcz powiedzieć, że jego największą zaletą jest atrakcyjny wygląd umożliwiający pracę modela, dzięki czemu nie mieszka pod mostem. Hazama jest idealistą i wiecznym fanem historii o superbohaterach. Jak już wspomniałam, od zawsze chciał zostać jednym z nich. Wiedział, że realny superbohater nigdy nie będzie taki jak ten filmowy, ale nigdy nie porzucił marzeń, a nawet udało mu się je wprowadzić w życie. Powiedzmy.
Niestety nie da się ukryć, że Hazama jest ofiarą losu. Nie potrafi walczyć, a odcinek, w którym ktoś nie spuszcza mu wpierdolu jest odcinkiem straconym. Bez względu na to czy walczy z pijanym, młodym czy doświadczonym w bójkach. Ba, już w pierwszym odcinku jego stylowy kostium się zapalił i bohater siedział nago na ulicy (dzięki czemu poznał Goto, ale o tym później). Ma tremę przed wyjściem na scenę (model!) i straszną managerkę, której się boi. Mimo całej żenująco żałosnej otoczki, Hazamy nie da się nie polubić. Jest bardzo pocieszny i chwilami aż ma się ochotę go przytulić albo obronić przed złym światem. Jego pomysły są proste, a podejście do zbrodni, które należy zwalczać nieco dziecinne (kradzież parasolek, wystawianie śmieci o złej porze), ale w żaden sposób nie irytuje. Przynajmniej nie mnie. To dobry bohater.

Goto-san to dobry policjant
Hidenori Goto został określony przez Hazamę jako jego jedyny przyjaciel. Jest generalnie przeciwny idei Samuraia Flamenco, bo dla niego to policja jest od zajmowania się poważnymi zbrodniami, a tymi niepoważnymi (parasolki) nie warto zaprzątać sobie głowy. Sam również pracuje w policji, ale mimo tego strzeże sekretu Hazamy. Goto jest typowym dorosłym - myśli dojrzale, ma poważną pracę, dziewczynę i nie zajmuje się wymyślonymi superbohaterami. Mógłby być głosem rozsądku Hazamy, gdyby nie fakt, że nie do końca jednak się do tego nadaje, ale to już spoiler. Również jest dobrym bohaterem i na pewno bez niego nasz superbohater czułby się samotny. Niewątpliwie jest ważną postacią w całej historii.

Od strony technicznej, z punktu widzenia całkowitego nooba jak ja. Subiektywnie kreska nie jest nadzwyczajna ani też najpiękniejsza, ale dzięki temu bohaterowie wydają się realniejsi i nikt nie jest oderwanym od świata bishem. Pasuje do tematyki i powagi, jaką mam nadzieję ujrzeć w tej serii. Muzyka jest dobra, szczególnie opening, który został doskonale dobrany. Mam pewne niejasne przeczucie, że poziom animacji spada z odcinka na odcinek, ale wierzę, że coś mi się przywidziało.

Długo byłam w stu procentach pewna, że Samurai Flamenco nie jest anime dla każdego. Do momentu, w którym od osób, które zachęciłam do spróbowania, uzyskałam tylko pozytywny odzew. Każdy z nas był kiedyś takim Hazamą, chociaż znaczna większość już pewnie wyrosła z marzeń o ratowaniu świata jako superbohater. Szczerze mówiąc, po opisie fabuły nigdy bym nie przypuszczała, że będzie to seria, gdzie na każdy kolejny odcinek będę czekać z niecierpliwością, a każdy czwartek stanie się jednym z najlepszych dni w tygodniu. Jest jeszcze wiele rzeczy, które mogłabym napisać o tym anime, ale nie chcę nikomu psuć przyjemności z zapoznawania się. Jeśli przemawia do kogoś cokolwiek, chociażby uroczy uśmiech Hazamy - dajcie szansę choćby pierwszemu odcinkowi. W najgorszym przypadku stracicie dwadzieścia minut, a w najlepszym zyskacie świetną serię na zimowe wieczory. Wierzę, że chociaż kogoś skusił ten cały post. Mam również nadzieję, że wszystkie czekające nas epizody Samuraia będą równie dobre jak te, które mamy już możliwość oglądać.

And so should you!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl