Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Podsumowanie czerwca~

Czyli co w czerwcu oglądałyśmy fajnego. Bądź niefajnego (tak, Anel to raczej niefajnego...). Może to będzie nasza kolejna seria (która nigdy nie doczeka drugiej części)? Uwaga - nie ma spoilerów! <sukces blogowy>







Air

M: To był dobry wybór. Trochę za długo z nim zwlekałam, chociaż może to i lepiej, bo teraz na pewno zostanie mi w pamięci. Wybrałam dobry moment na oglądanie, bo akurat miałam ochoty na trochę magii od Keya i bardzo mi się spodobał. Grafika pozostawia trochę do życzenia jak na dzisiejsze standardy, ale za to zachody słońca i krajobrazy były bardzo ładne. I morze. Morze było śliczne. Tylko oczy brzydkie i profile. Poza tym trochę się pospieszyli z wątkami pobocznymi, co mnie boli, a już i tak zawyżam ogólną ocenę. Może jakby to lepiej rozplanowali i nie zmarnowali ostatniego odcinak na recap, to było głupie... Chociaż i tak wywarł na mnie duże wrażenie, to przez te emocje i historie. Myślę, że trafiłam w dobry nastrój i też na to wpłynął. Ma dobry opening.



Aiura
M: Jedna z najlepszych krótkich serii, które widziałam. Chociaż opowiadała o niczym, to nie zwlekałam z oglądaniem kolejnych odcinków, kiedy się pojawiały. Nie nudziły, właściwie nie miały kiedy. Opening był chwytliwy, podobał mi się, potem jakoś mi chodził po głowie. Ending dobrze oddawał cały zamysł serii i podsumowywał odcinki. Myślę, że bohaterki były sympatyczne, stąd lepiej to wyszło niż w takim Mangirl.
A: Po Hetalii to chyba moja pierwsza krótka seria, którą miałam przyjemność obejrzeć. Lubię krótkie serie. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby Aiura miała trochę więcej odcinków, bardzo przyjemnie się oglądało. Opening był epicki.



Amnesia
A: Spodziewałam się, że będzie dużo gorzej, chociaż naprawdę ciężko było się do tego zabrać. Pierwsze odcinki mnie dosłownie usypiały. Główna bohaterka była irytująco nieporadna, ale to chyba normalne w tego typu seriach. Podobała mi się za to kreska i, ech, tęczowe oczy byłyby super, gdyby zrobiono je trochę lepiej. Zamysł był niezły, bo taki niedoświadczony człowiek jak ja wcześniej się z nim nie zetknął. No i przede wszystkim... przewijam zwykle openingi/robię coś podczas kiedy one sobie lecą. Tu też przewijałam. Wstecz, by zobaczyć jeszcze raz.



Arve Rezzle: Kikaijikake no Yoseitachi
M: To było takie nijakie... Było krótkie i tym lepiej. Jako sf całkiem ciekawe, ale ogólnie nie zainteresowało mnie. Tu przed czymś uciekają, tu wyznanie jakiejś tajemnicy... Dobrze, bo w odcinku dużo się działo, a nie wiadomo czy będzie kontynuacja. Ale z drugiej strony w ten sposób nic nie rozwinęli... Bohaterowie nieciekawi. Ciekawi bohaterowie to dla mnie 50% całości. Tu ich nie było.



Berserk: Ougon Jidaihen I - Haou no Tamago & Berserk: Ougon Jidaihen II - Doldrey Kouryaku
M: Byłam specyficznie nastawiona, wszyscy tak zachwalają, ale ja nie do końca lubię takie klimaty. Jednak spróbowałam, wyjeżdżając ze zubożałą kinówką i faktycznie widać, że czegoś brakuje, ale przyjemnie się ogląda. Czas szybko mija, bitwy są dobrze zrobione, podoba mi się. Generalnie kinówki przekonały mnie do obejrzenia serii tv, poznam trochę szczegółów, a będę mieć ogólny zarys wiec się nie zgubię, a i kreska już nie będzie istotna. chociaż co za dużo gwałtów to niezdrowo. I Griffith wygląda jak baba. Myślałam, że to baba z męskim imieniem. Bohaterowie są na swój sposób ciekawi, na pewno nie jest to grupa naiwniaków, więc ogólne wrażenie jest dobre.



Chihayafuru 2
M: Drugi sezon był gorszy od pierwszego... to się rzuca w oczy. Były momenty, które przynudzały. Dużo analiz i meczów "o nic". Ale i tak miło się oglądało, bo sama tematyka ciekawa, wciąga, lecz nadal nie pozostawia takiego wrażenia jak poprzedni sezon. Mniej emocji, bohaterowie bywali męczący, chociaż Chihaya nadal jest w porządku.



Chuunibyou demo Koi ga Shitai!: Depth of Field - Ai to Nikushimi Gekijou
M: To było dobre graficznie, widowiskowe, ale nie reprezentowało wiele fabularnie. Lepiej by się oglądało jako jeden dłuższy odcinek, dlatego czekałam aż wyjdą wszystkie, bo oglądać 5 minut walki co miesiąc albo dłużej... To było takie ulepszone rozbudowanie walk, które odbywały się w serii.



Chuunibyou demo Koi ga Shitai!: Kirameki no... Slapstick Noel
M: To było takie na poziomie całej serii. Miły epizod świąteczny, szkoda że nie przypadł na święta. Było coś miłego dla fanów pairingu. Cała reszta w normie.



Dantalian no Shoka: Ibarahime
A: Podobało mi się, jak zresztą i seria. Dalian to jedna z niewielu żeńskich postaci, które mnie nie irytują i nawet mogę powiedzieć, że ją lubię, to już wiele. Za to Hugh... poza faktem, że jest ładnie narysowany, nie mogę powiedzieć o nim za dużo dobrego. Jednak nie był aż tak irytujący, by zniechęcić mnie do całego anime.



Death Billiards
M: To było dobre. Lubię ogólnie motyw gry o jakąś wyższą stawkę o życie. Było klimatycznie i naprawdę jak na taki twór dopracowane. Były emocje, były wnioski. Podobało mi się otwarte zakończenie do interpretacji własnej i analiza psychologiczna w wersji demo.



Detroit Metal City
A: Cóż ja mogę powiedzieć o DMC... Było przyjemne całkiem. Główny bohater podobał mi się tylko w swojej tru metalowej formie. Trochę za dużo i za szybko gadali, musiałam czasem się cofać, bo nie zdążyłam przeczytać. Podobało mi się, że odcinki były trochę krótsze niż normalne, jakoś tak... zachęcało mnie to do oglądania. Opening był fajny. Ogólnie takie nie najgorsze anime, dobre, jak nie ma się co robić. A, no i... w tym anime postaci jak są nago to mają sutki. Można? Można, kurna.



Devil Survivor 2 The Animation
M: Teoretycznie było słabe, ale jakoś mnie wciągnęło. Może przez to, że było mnóstwo walk. Ale gdyby na to spojrzeć, to nic się w nich nie działo... jakieś wybuchy, bieganie i nagle wszyscy nie żyją. Główny bohater zrobił dobre pierwsze wrażenie, tylko potem się okazał prawym i sprawiedliwym kretynem. Chyba trochę mi obrzydził tego seiyuu. motyw podobny do persony 4, więc też się zainteresowałam. podobało mi się, że twórcy nie boją się zabić całej parafii. Ending tez mi się bardzo podobał, bo opening był tylko parę razy. Yamato był fajny, tylko jedna osoba nie uciągnie syfu całego motłochu, no i był trochę za płytki, ale to wina twórców anime. Zakończenie było ciulowe, takie w stylu maina. ogólnie wspomnienia mam dobre i będę tęsknic, i smucić się, że nie mogę zagrać. Nawet jakoś na dziury fabularne przymknęłam oko.



Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone & Evangelion: 2.0 You Can (Not) Advance & Evangelion: 3.0 You Can (Not) Redo
M: Nie jestem fanką mechów, więc trudno mi było się wkręcić w pierwszą część filmu, która swoją droga jest dobrze zrobiona. nie ma tych brzydkich ryjów co w tv i zmiany nie są takie duże. Za to druga część już mnie bardzo zainteresowała i to jeden z lepszych filmów asdfghjk. Te efekty, ten soundtrack... i Asuka. No i był długi, to akurat było dobre. Tylko trzeci, który obejrzałam po serii TV odnotował spadek przez zmiany fabularne i był taki... o niczym. Ale przynajmniej był krótki, a w tym przypadku to jednak plus. Ogólnie już trzecia część to takie ukrywanie trochę marnej fabuły efektami. Ale to i tak był dobry początek i miło nie oglądać mniej krzywe mordy. To nie jest ważne, ale tytuły tych filmów mi się podobają.



Fairy Tail: Houou no Miko & Fairy Tail: Houou no Miko - Hajimari no Asa
M: Był dobry. Mam wrażenie ze całe ft od siebie nie odstaje poziomem, film także. Chociaż fabuła była banalna, ale to norma. Przynajmniej nowi bohaterowie nie byli irytującą zgrają debili. I soundtrack jak zwykle był na poziomie. To jedna z lepiej robionych kinówek do tasiemców, które oglądałam, a przynajmniej taka, która w jakiś sposób zainteresowuje.
A: Dzięki filmowi przypomniałam sobie, że Fairy Tail ma naprawdę dobrego OSTa. Podobało mi się pod względem fabularnym, a Momon był prawie równie pocieszny co Happy.



Fairy Tail OVA
M: Pierwsza chyba mi się nie podobała. Piąta była ok, chociaż dla mnie za dużo fanserwisu, ale ten pairingowy mnie rozśmieszył i był dobrym pomysłem.
A: Na początku strasznie mnie wynudziło, jakoś nie mogłam się przekonać do całej szopki ze szkołą. Potem było już lepiej, no i Happy-sensei... chciałabym takiego senseia.



Final Fantasy VII: Advent Children Complete
M: Oglądałam to na dwa razy gdzieś po połowie i była świetna akcja. Pościgi, genialne zanimowane walki wręcz (widać, że z gry) i graficznie też taka uczta. Fabuła... no, była. I nie była zła, ale nie zafascynowała mnie. Była dobrym pretekstem do pokazania tego wszystkiego, więc chyba była w porządku. Nie było raczej nikogo kogo bym bardzo polubiła, chociaż główny bohater nie był zły... ale to tyle.



Gakuen Heaven
A: Matko, to było chyba najgorzej spędzone 13x26min mojego życia. Rozumiem, że od shounen-aiów nie powinnam wymagać zbyt wiele. Że zwykle to zwykłe romanse, gdzie po prostu ktoś narysował faceta zamiast baby, nie zmieniając cech, ale litości. Fabuła praktycznie nie istnieje, a przez pierwsze odcinki main ląduje co rusz w ramionach innego chłopaka. Zachowuje się bardzo nieporadnie i o ile dziewczynie można by to wybaczyć (ewentualnie...), to facetowi zdecydowanie nie. Kreska osobiście mi się nie podobała, ale to kolory najbardziej irytowały. Takie blade, wydelikacone. Poza tym, no nie wiem, spodziewałam się czegoś lepszego, zabawniejszego albo chociaż poważniejszego, z jakimś głębszym wątkiem s-a... ale nie, to było po prostu nijakie.



Hakushaku to Yousei
A: Miałam mega długą przerwę jakoś po piątym odcinku chyba. A może to był trzeci? ...nieważne. Podobało mi się, chociaż wbrew wstępnym założeniom, główny bohater nie zdobył mojej sympatii. Denerwował mnie. Bohaterka zresztą nie była lepsza, no i jej włosy nie widziały chyba nigdy szczotki, ale to akurat było fajne. Myślę, że wróżki ogólnie do mnie nie przemówiły i stąd moje niezbyt dobre wrażenie po całej serii.



Hataraku Maou-sama!
M: Było bardzo dobre, nie spodziewałam się. Myślałam, że to raczej typowa seria z elementami fantasy. Nie zainteresowało mnie od razu, chociaż pierwszy odcinek był dobry. Na początku nie lubiłam Emilii, ale za to lubiłam Chi-chan. NEET był świetny. Główny bohater był sympatyczny, to ważne, fajny główny bohater to sztuka. Kreska ładna. CZEKAM NA SEQUEL.
A: Było całkiem zabawne. Spodziewałam się jednak, że władca ciemności będzie wyglądał trochę dojrzalej, a nie jak zwykły nastolatek... Podobała mi się jego "pełna" forma. To, co urzekło mnie od pierwszego odcinka to fakt, że istoty z Isla mówiły faktycznie innym językiem, a nie po japońsku i "omg patrz inny język". Na początku myślałam, że całość będzie wyglądać inaczej, ale nie zawiodłam się. Liczę na kontynuację.



Hellsing Ultimate
M: Podobało mi się, było wierne mandze, dopracowane graficznie. Postacie były interesujące, Alucarda da się lubić. Tylko nie jestem fanką pokazywania tylu szczegółów, latających gałek ocznych i kończyn, to było niesmaczne, nie jadłam przy tym nigdy. Zachęciło mnie do obejrzenia wersji TV. Podejście trzecie, teraz na pewno się uda. I to dobra powtórka biorąc pod uwagę kiedy oglądałam pierwsze OVA...



Hentai Ouji to Warawanai Neko.
M: To było dziwne. Pomysł niby ok, ale nie spodobało mi się szczególnie. Tsutsukakushi była fajna, taka bez emocji. Główny bohater to raczej typowy dla gatunku... Reszta bohaterek trochę nijaka albo nawet irytująca. Na szczęście nie wszystkie odcinki były do dupy, było ich mniej więcej po połowie. Opening był fajny, ale ending podobał mi się bardziej. Było cukierkowo.



Hetalia Axis Powers Movie: Paint it, White
A: Spodziewałam się czegoś innego, ale podobało mi się. Tak naprawdę nie wiem co można napisać o tym filmie, Hetalia jak Hetalia.



Hetalia: The Beautiful World
M: Hetalia nadal jest sobą. Grafika lepsza, no, to się chwali. Materiał z dobrych tomów. Ale może to moje zmęczenie materiału, może fakt, że już to znałam, bo wydawało mi się, że jednak odstaje od reszty. Było ciekawe, ale już nie sprawiało takiej przyjemności jak kiedyś. Ending jak zwykle dobry, zostaje w głowie jak poprzednie.
A: I znowu - Hetalia jak Hetalia. Tylko kreska lepsza.



Inu x Boku SS Special
A: No... było. Nie jestem w stanie porównać do całej serii, ale wydaje mi się, że (nie) podobało mi się w podobnym stopniu.



Junjou Romantica (OVA) & Junjou Romantica 2
A: Druga seria podobała mi się bardziej od pierwszej. Może to dlatego, że pierwszą oglądałam w neutralnych warunkach, a druga otoczona była wszechobecnym, czerwcowym szitem i w porównaniu do tego szitu była chociaż zabawna... W drugiej serii było też więcej Misakiego z Usamim, a ich chyba mi się najprzyjemniej oglądało. Prawie jestem w stanie zrozumieć ogólny szał wokół tej serii. Prawie, bo właściwie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, ot, takie zwykłe życie. O, i tak wg mnie powinno wyglądać shounen-ai/yaoi/whatever. Nie jak Gakuen H. OVA było na podobnym poziomie co obie serie.



Karneval (TV)
A: Oczekiwałam czegoś lepszego. Niewiele, ale jednak, zwłaszcza, że porównują to do Pandory. Jak dla mnie to naprawdę krzywdzące dla Pandory... Karneval jest przesłodzony, główny bohater nieporadny, a razem z kolegą mogliby śmiało wpłynąć na gatunki w serii (dodając do nich shounen-ai). Kolory trochę zbyt mocne, ale z dwojga złego wolę takie niż przygaszone. Oglądało się nie najgorzej, ale dopiero po zaakceptowaniu, że wiele lepiej nie będzie. I przy patrzeniu przez pryzmat s-a... Nie, dobra. Nie było aż takie złe.



Koi to Senkyo to Chocolate Special
A: Seria mi się podobała, to i special też. Ot, taki tam zwykły dzień, ze zwykłą kłótnią z kim główny bohater spędzi czas. Uwielbiam opening do serii.



Kokoro Connect: Michi Random
M: Zakończenie serii tv. Sam podjęty watek interesował mnie mniej niż poprzednie... wiec i wrażenie było przeciętne. Jakoś już znudziły mi się te dramy na siłę. Intencje dobre, ale chyba nie wyszło przez taką jedną... Inori się nazywała prawdopodobnie. Szukała problemu, bo chyba bez niego była zbyt szczęśliwa. No i jako romans to może jest dobre, ale jakoś pary mi się nie podobają. Jeszcze ci nijacy faceci...ja wiem, tak życiowo i w ogóle... Chociaż plusem było porządne wykonanie i dłuższe odcinki, ale równie dobrze mógłby to być film.



Kotonoha no Niwa
M: Wszystkie twory tego reżysera traktuję prawie tak samo. Historia to tylko pretekst do poszpanowania umiejętnościami graficznymi. Także ta fabuła mi gdzieś przemknęła tylko, bo się głównie gapiłam w krajobrazy i pogodę. I to było piękne, ale to tyle. Fabularnie podobało mi się mniej niż 5 centimeters per second. Może to te postacie, jakoś nie zrobiły na mnie wrażenia, zwłaszcza nauczycielka. Chociaż za pierwszym razem byłam pod wrażeniem. Jak film się czymś broni, to klimatem. I tym deszczem. Tak, każde anime powinno tak wyglądać.
A: Ładnie zrobione, właściwie tylko dlatego się tym zainteresowałam. Fabularnie było takie trochę... nijakie jak dla mnie, ale podobało mi się zakończenie. Powiedzmy. Ale to chyba dlatego, że jednak nie za bardzo przemawia do mnie przymulający klimat dramatów, które mogą się zdarzyć w rl. Niemniej... nawet się wczułam oglądając.



Kuroko no Basket: Oshaberi Shiyokka
M: To nie było fajne. Miło było zobaczyć Seirin, ale powtarzalność żartów... nie śmieszy mnie już to, ze Kuroko znika. A Aomine był może przez dwie minuty. Ogólnie pierwsza połowa była jeszcze w porządku i całkiem interesująca, ale końcówka już zaczęła nużyć. Jak już mają robić speciale to lepiej te jak 22.5.



Little Busters!
A: Byłam... pod wrażeniem kończąc. Przede wszystkim nie spodziewałam się, że mi się tak spodoba, bo to chyba raczej nie są gatunki, które oglądam. Opening był dobry, endingu nie pamiętam... Fabularnie też mi się podobało, polubiłam prawie wszystkich bohaterów. Myślę... nie, wiem, że to była moja najlepsza decyzja w czerwcu.



Little Witch Academia
M: Ładne kolory i kreska. Pomysł na fabułę też mi się podobał, tylko wykonanie trochę mniej. Gdzieś w środku trochę się znudziłam, ale już końcówka była porządna. Jak na anime, które było robione na tej samej zasadzie, co Arve Rezzle to wypada o niebo lepiej. Tematyka była mi bliższa. Może nie byłam pod wielkim wrażeniem, ale zasłużenie dostanie sequel.



Neo Angelique Abyss
A: Rewatch. Pierwszy raz oglądałam jakoś na początku mojej przygody z anime i wiem, że wtedy podobało mi się dużo bardziej. Teraz bohaterowie w większości mnie irytowali i wyszło na to, że Angelique jest typową dziewczyną z anime (pomijając jej rolę, bo ok, nie jest taka zupełnie bezbronna, ale ratować i tak ją trzeba).



Neo Angelique Abyss: Second Age
A: W połowie rewatch jak w przypadku pierwszej serii, w połowie dokończenie. Podobało mi się o wiele bardziej niż pierwsza seria (tylko ten początek... facepalm po prostu). Bohaterka była w stanie naprawdę coś zdziałać. Starała się, prawie ją polubiłam dzięki temu. Zakończenie było ładne, chociaż trochę przykre. Myślę, że gdybym dokończyła to wtedy, kiedy zaczęłam, to spodobałoby mi się o wiele bardziej. Chyba trochę wyrosłam z takich klimatów. Opening w obu seriach ryje mózg, taka impreza.



Neon Genesis Evangelion
M: Nie wiem od czego zacząć wiec może zacznę do tego, że mi się podobał? I wreszcie go rozumiem. Był bardzo wciągający. Genialne jako anime psychologiczne, chociaż można było to też odebrać jako bełkot. Wciąż jestem pod wrażeniem głębi. Myślę, że tego mi było trzeba w morzu szitu. No i ofc wrednie zawyżam ocenę. Mam wrażenie, że mało wyjaśnili w relacji maina z ojcem. Walki mechów były fajne i dobrze zrobione, ale to one prowadziły potem do tych analiz psychologicznych. Jak się człowiek skupił nie na tym, co twórca by chciał to się takie bez sensu wydaje. I że Shinji to emo. Shinji nie jest emo, a jego ojciec był bossem. Ogólnie nie było jakiś głupich postaci, wszystkie były równo skrzywione. Tak, tam nie ma szczęśliwych ludzi. Zakończenie tez było ok. Było takim podsumowaniem po co wgl były te poprzednie odcinki. Myślę że... tak wygląda człowiek na fazie. Albo w depresji. To było kurna "znakomite". Zostałam fanką. 



Neon Genesis Evangelion: The End of Evangelion
M: To było bardzo potrzebne. I dobrze, że powstało, bo bym się trochę zirytowała. To dobre wyjaśnienie dwóch ostatnich odcinków i tego, co się właściwie stało. Było trudniejsze w odbiorze. Czasem mam wrażenie, że autor też nie wiedział o co chodzi albo co się stało.



Nerawareta Gakuen
M: Ktoś tu zrobił ze mnie debila. Myśleli, że będę się gapić dwie godziny w jakieś tęczowe kolorki. Ta fabuła była taka sucha... Chociaż to głownie zasługa bohaterów, bo byli drętwi i nie mogłam ich polubić. No kolorki śliczne i fokle, to światło, ale co z tego? Szczerze mówiąc czuję, że straciłam czas.



Ookami Kodomo no Ame to Yuki
M: To było ciekawe, chociaż jakoś tak nie przemawia to do mnie... dzieci z człowiekiem-wilkiem... Czasem te dzieci były trochę upierdliwe, ale historia była interesująca i wzbudzała pozytywne emocje. No i widać, że film do czegoś prowadził, do jakiś ostatecznych wyborów. Zakończenie klimatyczne, graficznie ładnie. Nie było dziwnych zagrań fabularnych i był logiczny rozwój postaci, to się chwali. Nie zawiodłam się.



Ookami to Koushinryou
M: To było na swój sposób interesujące jeśli już się wczytać. Horo była w porządku, ten koleś trochę mniej. Chociaż nie jestem fanką ich relacji, był jakiś rozwój i nic nie brało się z zada. Zaczęło mi się podobać bardziej pod koniec, więc jak już chciałam oglądać więcej, to się skończyło. Tło akcji było ciekawe. Mam mieszane uczucia. Jak ktoś lubi jak dużo gadają, to może się podobać, ale jakoś lepiej mi się czyta niż ogląda. Może to znaczy, że adaptacja mangowa jest lepsza.



Ore no Imouto ga Konnani Kawaii Wake ga Nai.
M: Pierwszy sezon bardzo mi się podobał, trochę długo się do niego zabierałam, ale definitywnie było warto. Za to drugi skupił się na miłosnych perypetiach i wojowaniu z haremem głównego bohatera, więc zrobiło się już niefajnie. Były odcinki lepsze i gorsze, tak w kratkę. Ale humor już mnie nie śmieszył, a jedyną porządną bohaterką była Kuroneko. Główna bohaterka zrobiła się irytująca, była taka już w pierwszej serii, ale tutaj dopiero się popisała. I braciszek też zrobił się jeszcze większym, naiwnym masochistą. Nie żeby nie dało się go lubić,ale bez przesady. Siostra nim pomiatała, a ten nic. Jestem zniesmaczona, bo wszystko się zawsze musiało kręcić wokół niej. Za to ostatni odcinek wyjaśnił właściwie wszystko, był dobrym zakończeniem obu sezonów. Chociaż nie powiem, żeby takie umotywowanie akcji świadczyło o inteligencji Kirino... Ten jeden odcinek naprawdę miło było zobaczyć, może jest szansa, że kontynuacja utrzyma ten poziom? Tak, trzeci sezon też bym obejrzała, ale to wszystko wina głównej bohaterki. Bez niej nie byłoby problemu.



Plastic Nee-san
M: To było zabawne, chociaż wydaje mi się, że nie jest to typowy, szkolny humor. Anime w całości skupiało się na gagach, co wyszło mu na dobre. Nee-san była sympatyczna, to taki najjaśniejszy punkt serii. Graficznie było porządnie, czego akurat się nie spodziewałam, także wrażenia pozytywne.



Rurouni Kenshin: Meiji Kenkaku Romantan - Tsuiokuhen
M: To było poważne i ogólnie dobre, chociaż do tego doszła dopiero po zakończeniu. Przedstawiona era to raczej nie moje klimaty. Romans na początku wydawał mi się jakiś tępy, a może to ta kobieta wydawała mi się durna? Gdzieś przy końcu wątek romantyczny zaczął do mnie przemawiać. Był tragiczny i nawet trochę zmieniłam opinię o bohaterce. Za to całe tło fabularne już mi się podobało, chociaż nie przekonało do reszty serii, nawet jeżeli jest w innych klimatach. Może zostanę przy bardziej współczesnych.



Seitokai Yakuindomo
M: Nagle zdecydowałam się, że to obejrzę, bo miałam ochotę na komedię i sprawdziło się, to był dobry wybór. Chociaż trudno ogląda się ciągiem, randomowość scen jest jednak zbyt duża. Także łatwo się znudzić, ale też nie można się zgubić. Bohaterowie może nie byli wybitni, ale byli ok. Endingu nie pamiętam, a o openingu tylko tyle, że był niezły. Pewnie OVA też kiedyś obejrzę, jak już wszystkie wyjdą.



Sen to Chihiro no Kamikakushi
M: To było dobre, wciągające i klimatyczne. Na początku miałam problemy ze skupieniem się, ale zaczęłam jeszcze raz od początku i już było dobrze. Myślę, że to był jeden z lepiej zrobionych filmów Ghibli, na tyle ile ich widziałam, także rozumiem wysokie oceny. Szkoda, że nie oglądałam takich w dzieciństwie, a przynajmniej sobie nie przypominam.



Summer Wars
M: Myślałam, że będzie lepsze, trochę się zawiodłam. Tematyka była interesująca, a wykonanie naprawdę dobre, ale zabrakło czegoś. Ciekawy pomysł z walkami w internecie i ogólnie ten cały system, który odpowiada za wszystko. 



Toaru Kagaku no Railgun & Toaru Kagaku no Railgun Specials & Toaru Kagaku no Railgun: Misaka-san wa Ima Chuumoku no Mato Desukara
M: Railgun to była jedna z lepszych serii obejrzanych przeze mnie w ostatnim czasie. Wydaje mi się, że jest słabsza od sequela, więc tym bardziej warto było. Głównie dlatego, że fabuła bywa epizodyczna, było też więcej wątków humorystycznych. W drugim sezonie jest już poważnie. Co prawda było kilka odcinków, przy których się wynudziłam, ale nie zepsuły ogólnego wrażenia. Może dlatego, że bohaterki są sympatyczne i miło się je ogląda, zachęciło mnie to do obejrzenia poprzednich serii. Speciale były humorystyczne, to ten rodzaj speciali, który parodiuje serię. Pierwszy był lepszy od drugiego. OVA miała fabułę. Była długa i to był bardzo dobry pomysł, żeby ją trochę wydłużyć. Poziomem nie odstawała od reszty serii, więc mi się podobało.



Toki wo Kakeru Shoujo
M: Zacny to był film i chętnie obejrzałabym jeszcze coś w tym stylu. Podobał mi się pomysł na fabułę, potem także wątek romantyczny. Może nie zgadzam się z każdą decyzją bohaterki, ale to nieważne. Grupa głównych bohaterów była sympatyczna, więc przyjemnie się oglądało. Najbardziej podobały mi się konsekwencje postępowania Makoto, film nabrał nawet trochę głębi, chociaż samo rozwiązanie sprawy z Chiakim już mi się nie spodobało. Myślę, że takie romanse mogę oglądać, m.in. dlatego, że są niecodzienne.



Tonari no Totoro
M: Początek nie zachwycał, ale potem... potem było już magicznie. Mam wrażenie, że to było za krótkie. Główna historia miała swój urok, ale jednak wolałam tę nadnaturalną część. Film mi zleciał tak, że czekałam aż pojawi się Totoro albo jakiś inny... magiczny rezydent lasu, o ile środki transportu też się pod to zaliczają. Myślę, że była to naprawdę dobra historia i nie żałuję, bo może się podobać w każdym wieku.



Vassalord.
M: To było całkiem niezłe, chociaż odbiór jednak przyjemniejszy miałam pierwowzoru. Chociaż po OVA rozumiem, dlaczego może się podobać, miało swój klimat i pewnie całkiem dobra byłaby z tego seria tv, ale to jednak nie dla mnie.
A: Spodziewałam się czegoś lepszego, chociaż nadal nie wiem czy to OVA było słabe, czy jestem nienaturalnie zauroczona mangą. Oczekiwałam czegoś więcej, naprawdę. Zabrakło mi w nim przede wszystkim sceny, która sprawiła, że definitywnie zdecydowałam się na kupowanie Vassalorda. Tak czy inaczej mam nieśmiałą nadzieję, że może i drugi tom zekranizują.



Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru.
M: Cieszę się, że zaczęłam. Spodziewałam się typowej serii o nastolatkach ze szkolnego klubu, ale wreszcie trafiłam na jakąś z dobrymi bohaterami, zwłaszcza głównym. Ostatnio robi się całkiem dużo serii traktujących o wyrzutkach społecznych, ale wcześniej żadna nie przedstawiała tego w podobny sposób i właśnie to mi się podobało. Właśnie, podobało mi się podejście Hikigayi do życia i ludzi. Był typem obserwatora i jego "analizy" nadały serii unikalny charakter. Gdzieś w środku podczas wycieczki szkolnej zaczęłam się nudzić, ale pod koniec poziom się wyrównał. Koniec końców było przyjemnie i z humorem, więc na ewentualną kontynuację bym się skusiła.



Yami no Matsuei
A: Podeszłam do tego tytułu z dystansem (well, starałam się), ale i tak nie za bardzo mi się podobało. Było jednym z lepszych s-a, które widziałam w tym miesiącu, jeśli oceniać na podstawie fabuły, ale czegoś mi zabrakło. Mam wrażenie, że niektóre serie, które w gatunkach nie mają s-a są bardziej yaoistyczne... Ok, fabuła może i nie była najgorsza, ale to nie to. Kreska mi się nie podobała za bardzo (ale na to serio byłam gotowa) i bohaterowie trochę mnie wkurzali. Ale mogło być gorzej.



Yondemasu yo, Azazel-san. & Yondemasu yo, Azazel-san. (TV) & Yondemasu yo, Azazel-san. Z
M: Planowany od dawna, zwlekałam, rozmyślałam się... ale jednak się zdecydowałam i nie żałuję, obejrzałam w jakieś trzy dni. Humor bywał niesmaczny, ale cała seria się na tym opiera. To ten inny rodzaj humoru, ale podobało mi się. Bohaterowie byli sympatyczni, a demony śmieszne. I to, że bały się Akutabe też było zabawne. Własnie, on był fajny i znęcał się nad nimi, ale przynajmniej był porządek. Z tego co pamiętam, to z drugiego sezonu odcinki o hemoroidach mnie przerosły, to już było za wiele... ale nie narzekałabym, gdyby miało nawet tyle odcinków co Gintama.



Zombie-Loan Specials
A: Kontynuacja serii, którą oglądałam dość dawno i szczerze to gówno z niej pamiętam, więc nie potrafiłam się odnaleźć fabularnie. Ale podobało mi się, tylko co z tego, skoro znowu zostało urwane w połowie. Tak się nie robi, no ludzie. Lubię bohaterów i nawet dziewczyna nie irytuje za bardzo, więc musiało być nieźle.

2 komentarze:

  1. Więcej się nie dało oglądać? Uzależniaki :o xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dało się, ale się nie chciało ;>

      Usuń

zBLOGowani.pl