Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

piątek, 16 sierpnia 2013

Master gierzy: Starry Sky ~in Spring~

Ta gra miała być mniej fajna...

Z racji wzrostu zainteresowania visual novel wciąż poszukuję interesujących gier przetłumaczonych na zrozumiały język. Po nieskończonym Little Busters! wybór padł na otome, gatunek, na który czaiłam się od dłuższego czasu.
Starry Sky to takie (podobnież) marne anime, które nie ma do zaoferowania nic poza przystojnymi chłopcami. Na ile to prawda przekonam się wkrótce, bo swą przygodę zaczęłam szczęśliwie od pierwowzoru.

A ten zrobił dobre pierwsze wrażenie. Ładny ekran powitalny, czarno-różowe kolorki, przyjemna muzyka. Rozpoczynam grę, mogę wybrać nazwisko dla heroiny. Pomijając, że w grze dokonujemy zaledwie kilkunastu wyborów, więc większość zachowań bohaterki prawdopodobnie nie będzie zgodna z naszymi odczuciami, w tym minimalnym stopniu można utożsamić się z postacią.

Typowo dla gry otome,  jesteśmy zewsząd atakowani obecnością naszych kolegów i nawiązujemy z nimi proste lub bardziej złożone interakcje. Osobiste przemyślenia zostały ograniczone do minimum, całość skupiona jest wyłącznie na relacjach między czwórką naszych bohaterów. Sama gra to (wg VNDB) od 2 do 10 godzin rozgrywki, ja oszacowałabym ją na ponad 6h.

Tsukiko Yahisa (jak domyślnie została nazwana dziewczyna) w niezwykły sposób okazuje się jedyną dziewczyną w całej szkole. A szkoła ta równie niecodzienna, bo astronomiczna. Kanata (ten przystojny), Suzuya (ten przystojny 2) i nasza postać są przyjaciółmi z dzieciństwa.  Zaraz po rozpoczęciu rozgrywki, do szkoły przybywa jej kolejny męski przyjaciel – Yoh (bo przecież nowych uczniów w klasie głównych bohaterów nigdy dość). Ten okazuje się żywić pewne uczucia względem dziewczyny, ku niesmakowi (jawnie) jednego z pozostałych chłopców. I tak oto Kanata i Yoh nie pałają do siebie uwielbieniem, co będzie głównym wątkiem pierwszej części gry.

Najważniejszym aspektem gier tego typu są postacie, z którymi przyszło nam się użerać, dlatego pozostało mi tylko mieć nadzieję, żeby nie były płytkie i fochate. Magicznie obyło się tu bez zawodu, gdyż cała trójka bohaterów jest ciekawa i każdy ma w sobie coś przyciągającego. Także ich znaki zodiaku odgrywają tu pewną rolę (astrologia, nie?). W tym wydaniu mamy Raka, Koziorożca oraz Ryby.

Firmowa poza nr 3.
Przy wyborze gry zwracałam uwagę na aparycję bohaterów, wtedy też na swą przyszłą miłość w 2D wytypowałam Yoha. Momentalnie zwątpiłam w światłość swojego pomysłu, gdy na wejściu posłał mi swój ćpuńsko-zmulony uśmiech. Szybko pocieszyłam się faktem, jak dobrze został zaprojektowany Kanata. I tak jakoś wyszło, że olałam trzeciego kandydata, czego jeszcze pożałowałam…
Generalnie żeby w pełni wykorzystać ścieżkę danej postaci, wystarczy ciągle za nią łazić… Zawsze, kiedy już przypadnie nam decyzja do podjęcia, wybieramy rozmowę z naszym potencjalnym ukochanym lub udajemy się do miejsca, w którym najłatwiej go znaleźć. To właśnie podczas rozmów sam na sam, dowiadujemy się o najciekawszych szczegółach i mamy okazję wyłapać hinty dotyczące uczuć całej trójki. Możemy więc albo stalkować jednego z nich, albo iść za głosem serca i wybierać adekwatnie do sytuacji i własnych przekonań (co akurat może skończyć się brakiem endingu, chyba że to ja coś zwaliłam). Nasza bohaterka jest maksymalnie neutralna, boi się zranić kogokolwiek, a duża część jej dalszych reakcji ogranicza się do wypowiadania imion swoich kolegów… O dziwo nie jest to zanadto irytujące, jedynie w sytuacjach kryzysowych w grupie można się trochę załamać nad jej postępowaniem (i weź się tutaj wczuj, twoja własna postać cię wkurza). Z drugiej strony wie, jak obchodzić się ze swoimi przyjaciółmi z dzieciństwa (wszak zna ich na wylot), stąd droczenie się z Kanatą nie jest niczym szczególnym, ale za to nie czyni z niej bohaterki całkowicie biernej i nijakiej. Ostatecznie i tak wszystkie bohaterki reverse haremów są idealne, piękne, uprzejme i wszyscy się o nie biją.

Teraz co nieco o panach. Z oczywistych względów reprezentują odmienne typy, lecz każdy z nich jest na swój sposób sympatyczny. Wraz z rozwojem fabuły punktują lub nieco niepokoją, dlatego czasem trudno było mi jednoznacznie uznać podejmowaną decyzję za odpowiednią (a postanowiłam obrać jedną ścieżkę i ją kontynuować).

Nie rozdrabniając się zbytnio,  Kanata to słodki Delikwent-kun. Jego pasją jest wdawanie się w bójki i robienie zdjęć ładnym widokom (swojej przyszłej dziewczynie?). Wydaje się porywczy i lekkoduszny, ale w rzeczywistości jest niesamowicie nieśmiały, a czasem nawet zagubiony. Padł ofiarą scenarzysty, który dopisał go do listy bohaterów cierpiących na nieznaną chorobę. Jego podejście i owa choroba doprowadzają do tego, że wszyscy wiecznie się umartwiają i wypominają sobie pierdoły. Z drugiej strony prowadzi to też do wyznań, ale… wieczne biadolenie i zamartwianie było najbardziej denerwująca częścią całej fabuły. Która ogólnie rzecz biorąc jest przecież naprawdę przyjemna (choć przy końcu zwalnia). Pomijając ten przykry mankament, Kanata jest problematyczny, ale jednocześnie, przy pierwszym przejściu gry, wydaje się najbardziej złożoną postacią. Z początku nie byłam w stanie przywyknąć do jego głosu, jednakże po krótkiej przerwie przestałam mieć z tym problem. Po chwili zastanowienia, jest lepiej dobrany niż przypuszczałam. Jego ścieżkę zakończyłam jako pierwszą i bardzo mi się podobała.

W-wcale nie płakałam c-czy coś...!

Nasz drugi kandydat na ukochanego ma na imię Suzuya i jest swoistym przeciwieństwem wyżej wspomnianego delikwenta. Troszczy się o swoich przyjaciół, przygotowuje im jedzenie i nie bez powodu nazywany jest przez Kanatę babcią, mamą i tatą. Krótko mówiąc jest pomocny, uprzejmy, wie jak się zachować i może wydawać się wręcz nudny (jak mnie po rozpoczęciu gry), chociaż w rzeczywistości to idealny waifu husbando material. I jeszcze seiyuu... (Daisuke Ono, a jeśli to nic nie mówi – Sebastian, Shizuo, Midorin, Sindbad). Przy drugim przejściu, planowo padło na niego. Jestem więc głęboko poruszona jego życzliwością a CG, które odblokowałam przy tej ścieżce podobają mi się najbardziej. Poza tym zawsze ma czas, żeby nas dokarmić (i podobno ma fajną mamę~). Chcę jego wersję 3D. Szkoda, że Mistrz jest już mężaty. Ale w 2D. Ukrywa też pewien sekret, który uda nam się poznać tylko przy bliższym poznaniu. Nie spodobała mi się za to [spoiler]zazdrość, którą okazywał od momentu, gdy zostali parą. Wcześniej dusił to w sobie, jestem w stanie to zrozumieć i nawet jest to przykre, bo ukrywał to za uśmiechem. Może miało to też wydźwięk komediowy, ale uważam, że trochę przesadzili.[/spoiler]


Master lubi ładny interfejs...

Z całej trójki Yoh przypadł mi do gustu najmniej. Może dlatego, że na wejściu nie kryje się z uczuciami, które żywi do heroiny, więc straciłam zainteresowanie. Zyskuje on jednak przy bliższym poznaniu (ma nawet to samo seiyuu, co Kyousuke ^^). Widać, jak bardzo się stara. Jest szczery i taki szczęśliwy, gdy poświęcimy mu chwilę czasu T_T Sytuacje, w których kłócił się z Kanatą i należało podjąć decyzję, za kim się wstawić, nie należały dla mnie do łatwych. Wg mnie to Kanata prowokował większość sprzeczek, ale moje uwielbienie do niego nie pozwalało mi tak po prostu wstawić się za Yohem.
Poza tym jego charakter na tle reszty nie wyróżniał się w żaden szczególny sposób. Za to do swoich wypowiedzi wtrącał słówka w swoim ojczystym języku (francuski). W jakiś sposób jest mi go szkoda, gdyż możemy całkowicie zignorować jego uczucia i na jego oczach rozwijać romans z kimś innym. To brutalne :( I tu się objawia pewien problem, otóż bohaterka nie jest w stanie wprost wyrazić swoich uczuć, w ten sposób może zwodzić każdego. Jest to logiczne, bo nie zamyka nam drogi na rozwój relacji z żadnym z bohaterów, jednak uważam, że heroina powinna sprecyzować swoje uczucia, chociażby żeby Yoh nie czuł się zraniony (nawet Yoh-kun tak sądzi). [spoiler]Było mi równie przykro, kiedy musiał wyjechać.[/spoiler] Ogólnie całe jego route wydawało mi się jakieś dołujące…

Oprawa audiowizualna jest bardziej niż zadowalająca. Projekty postaci są ładne, CG jest niewiele, lecz większość z nich jest naprawdę porządna (mam nawet kilka ulubionych~). Chociaż było kilka koślawych, a przynajmniej takie dawały wrażenie. Naszym bohaterom zdarza się nawet zmieniać ubrania (szok). Samo menu nie jest może maksymalnie przejrzyście zaprojektowane, ale jest ładne a muzyka przyjemna dla ucha. Właśnie, muzyka… Ogólnie jest dobrze dopasowana, zawsze odpowiednia do sytuacji, lecz monotonność niektórych ścieżek po jakimś czasie przytłacza. Moją ulubioną jest za to pewien smutny motyw, pojawiający się często przy wszelkich wyznaniach. Poza tym nie ma się czym zachwycać, ale tło muzyczne raczej nie denerwuje. Opening jest w porządku, za to ending zrobił na mnie lepsze wrażenie, jest miłym zwieńczeniem nieco za krótkiej gry.

W menu moją uwagę przykuła sekcja zwana „Planetarium”. Znajdziemy tam informacje o postaciach, CG oraz najważniejsze momenty z gry, dotyczące zarówno grupy przyjaciół jak i każdego z osobna. Wiążą się one ze zdobytymi przez nas grafikami. W ten sposób możemy odtworzyć nasze ulubione momenty~

...i ładnych chłopców też lubi.
(Ale to dla fabuły).
Moje obawy dotyczące sensowności gry na podstawie opinii o anime były kompletnie zbędne i głupie, ponieważ pierwowzór dobrze się broni. Gra była krótka, więc nie było czasu na nudę (pomijając rozmowy o gwiazdach i planetach. To bywało usypiające.) Zachęciła mnie tym samym do sięgnięcia po inne gry z tego gatunku, a w przyszłości po więcej wydań tej serii~ Co prawda pewna doza romantyzmu, która okazjonalnie się tam przewijała, czasem wywoływała niesmak i zażenowanie na mojej twarzy, ale trudno obwiniać romans o takie zagrania. Więc jeśli ktoś chce grać to proszę bardzo, tylko niech się wczuje, bo warto. Chłopcy robią wrażenie ^^ Niespodziewanie, sama podeszłam do tego emocjonalnie, zwłaszcza do samych ścieżek i wyznań. Sądzę, że przez dłuższy czas, gra zostanie w mojej pamięci, zwłaszcza, że jest odpowiedzialna za moje optymistyczne podejście do gatunku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl