W ramach nadrabiania życiowych zaległości w yaoi czytam prawie wszystko co się nawinie. Czasem trafi się coś dobrego (prace Kyuugou), ale niestety dużo łatwiej trafić na szit. Może mam zbyt wysokie wymagania... Tej pięknej nocy zainteresowałam się Virtuoso di Amore - ładny tytuł, muzyka klasyczna, brzmi poważnie i wcale nie jak szit. O słodka naiwności~
Jak to często bywa w yaoi, bohaterów mamy trzech, dwóch głównych i jednego na doczepkę, żeby przypadkiem ktoś nie czuł się zbyt pewny siebie. Historia opowiadana jest z punktu widzenia Kenzo, niedocenianego pianisty (grał w restauracji...), który zostaje zatrudniony jako prywatny muzyk Lorenzo. Lorenzo dość nieudolnie udaje osobę niezwiązaną z muzyką klasyczną. Poprawia błędy Kenzo, doradza mu, ot, taki nauczyciel. Kenzo ma wrażenie, że już gdzieś go kiedyś spotkał, ale nie potrafi skojarzyć skąd go zna. Do czasu, kiedy głodny, bezimienny kot Lorenzo nie przybiega do niego błagając o żarcie. Tyle z czystego opisu fabuły.
Jestem głodny, bo mój pan jest głupi |
Jak to często bywa w yaoi, bohaterów mamy trzech, dwóch głównych i jednego na doczepkę, żeby przypadkiem ktoś nie czuł się zbyt pewny siebie. Historia opowiadana jest z punktu widzenia Kenzo, niedocenianego pianisty (grał w restauracji...), który zostaje zatrudniony jako prywatny muzyk Lorenzo. Lorenzo dość nieudolnie udaje osobę niezwiązaną z muzyką klasyczną. Poprawia błędy Kenzo, doradza mu, ot, taki nauczyciel. Kenzo ma wrażenie, że już gdzieś go kiedyś spotkał, ale nie potrafi skojarzyć skąd go zna. Do czasu, kiedy głodny, bezimienny kot Lorenzo nie przybiega do niego błagając o żarcie. Tyle z czystego opisu fabuły.
Nie ma się czego bać, to tylko Lorenzo |
Skoro był kot, to musiało się stać |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz