Anel & Your Master

Anel & Your Master
Anel Chips Adolf I ma perma na google. Miszcz aka Diabelski Imperator THIS IS SPARTA ratuje sytuację.

piątek, 14 lutego 2014

Chi è la mia ragazza, czyli o chłopaku, który poszedł do klubu

...innymi słowy, walentynkowy special.




Alien obudził się w łóżku. Nagi, skacowany i na dodatek z twarzą w jakiejś różowej spódniczce z falbankami.
Co do chuja?  rzucił w przestrzeń, siadając i podnosząc ową spódnicę w dwóch palcach, jakby była czymś wyjątkowo odrażającym.
Spódnica.
Alien nie spodziewał się odpowiedzi i w panice rzucił ubraniem w stronę rozmówcy.
Opanuj się, kretynie, to tylko ja.  Alien potrzebował chwili, by rozpoznać głos i powiązać go ze swoim przyjacielem i współlokatorem, Harlimem.
Kim jest moja dziewczyna?  zapytał po chwili skacowany chłopak, wpatrując się w spódnicę trzymaną teraz przez jego przyjaciela. Harlim w odpowiedzi zaśmiał się głośno. Za głośno, jakby ktoś pytał Aliena o zdanie.
Czyli nie pamiętasz za wiele z ostatniej nocy?
No... nie – przyznał Alien po chwili ciszy. Harlim znów się zaśmiał.
Ja ci nic nie przypomnę, ale z radością przyprowadzę kogoś, kto chętnie to zrobi!  zawołał, wybiegając z pokoju. Głośno zatrzaskując drzwi za sobą. Alien skrzywił się i niechętnie wstał. Skoro Harlim chce kogoś przyprowadzić, chciał się chociaż trochę doprowadzić do porządku. Albo przynajmniej ubrać.
Zaczął jednak od wypicia szklanki wody, żeby chociaż trochę ugasić palące pragnienie. Połknął też jakąś tabletkę, wierząc, że to coś przeciwbólowego a nie dragi porzucone przez jednego z kumpli.
Kiedy zajrzał za łóżko w poszukiwaniu spodni, w jego głowie nagle pojawiły się wspomnienia z minionej nocy. Najpierw zbyt chaotyczne, by cokolwiek z niego zrozumieć, ale wystarczyła chwila skupienia, by wszystko ułożyło się w spójną i logiczną całość. No, prawie...

Jak w każdy piątek poszedł z kumplami na piwo. Wyjątkowo do w miarę przyzwoitego klubu, lubili choć raz w miesiącu iść gdzieś, gdzie nie będzie zbyt wielu znajomych osób. Ot, zmiana otoczenia. Od razu po wejściu do środka, Alien zauważył piękną dziewczynę podpierającą ścianę. Miała długie blond włosy i różową spódnicę, właśnie tą, z którą się obudził następnego dnia... Zapewne była ubrana też w jakąś bluzkę, ale Alien nie uważał, że ubranie ma jakikolwiek związek z historią.
Był już lekko wstawiony, a i tak wypił jeszcze jedno piwo (cudem wniesione do klubu – studencka oszczędność przede wszystkim), zanim zdecydował się podejść i zagadać do dziewczyny. Niekoniecznie tak na serio.
Czeeeeść, piękna!  zawołał do niej, przekrzykując muzykę. W odpowiedzi trochę niepewnie kiwnęła mu głową.  Bolało jak spadłaś z nieba?
Żartujesz, prawda?  odparła.  Ten tekst jest najbardziej tandetną metodą na podryw, jaką kiedykolwiek słyszałam!
Alien zaśmiał się.
No pewnie! Dlatego pewnie słyszałaś go pierwszy raz?  Przysunął się bliżej dziewczyny. Ta szybko odwróciła głowę, ale chłopak i tak zauważył, że lekko się uśmiechnęła. Miała ładny uśmiech.
Jak cię zwą?  zapytał po chwili, kiedy na moment zrobiło się ciszej.
Salji.
A więc, Salji, może miałabyś ochotę na piwo nie na swój koszt?  zaproponował, uśmiechając się uwodzicielsko. Albo raczej próbując się uśmiechnąć w taki sposób. Na szczęście nie mógł zobaczyć, jak bardzo mu nie wyszło. Salji jednak nie zwróciła na to uwagi.
Darmowy alkohol zawsze chętnie przyjmę – odparła, popychając Aliena w stronę baru.
Chłopak jęknął w duchu widząc ceny. Wmawiając sobie, że wszystko to dla większej sprawy, zacisnął zęby i zapłacił szesnaście złotych za dwa kufle złocistego napoju. Palcem wskazał Salji miejsce, gdzie liczył na trochę więcej ciszy. Chciał trochę pogadać z panną, zanim zrobi cokolwiek głupszego od wydania na nią nadprogramowych ośmiu złotych.
Co taka piękna dziewczyna robi w takim miejscu sama?  zapytał, kiedy stanęli obok siebie pod ścianą w korytarzu prowadzącym do palarni. Salji nie odpowiedziała od razu, zaczęła od wypicia znacznej części piwa prawie jednym łykiem. Alienowi wydawało się to mało normalne, ale niespecjalnie znał się na stylu picia kobiet.
Przegrałam zakład.
I w ramach kary kazali ci tu przyjść?  Alien spojrzał na nią bez zrozumienia. To najgłupszy zakład o którym kiedykolwiek słyszał.
Powiedzmy – odparła po kolejnej chwili ciszy. 
Rozmowa wybitnie im się nie kleiła, ale chłopak nie dawał za wygraną. Pytał o zwykłe pierdoły, opowiadał śmieszne anegdotki i kilka razy nawet udało mu się zmusić Salji do delikatnego śmiechu. Nawet nie zauważył kiedy został podstępnie zmuszony do pójścia po kolejne piwo. Trochę to trwało, ale dziewczyna w końcu przestała odpowiadać półsłówkami.
Umówisz się ze mną tak na trzeźwo?  zapytał nagle Alien. Salji spojrzała na niego dziwnie.
Może zatańczymy?  szybko zmieniła temat. Chłopak był tak pijany, że nawet nie zauważył, że nie odpowiedziała mu na pytanie.
Przyjemnie było się tak kiwać w rytm muzyki. Alien czuł, jak alkohol szumi mu w głowie, przytłumiając zmysły i zaburzając zdolność myślenia. Przebujali tak może ze trzy piosenki, kiedy chłopak poczuł nagłą chęć zbliżenia się do Salji. Objął ją w pasie i zanim dziewczyna zdążyła zareagować, pocałował ją w usta. A potem uwiesił się na niej całym ciężarem. Fakt, że nie przygniótł jej do ziemi powinien dać mu do myślenia...
Salji nawet nie zapytała go o znajomych, z którymi tu przyszedł, ani o miejsce zamieszkania. Jakby od razu wszystko wiedziała... a może po prostu jej powiedział?
Kwadrans później był już w swoim pokoju w akademiku. Został brutalnie rzucony na łóżko. Kiedy dziewczyna próbowała odejść, złapał ją za spódnicę.
M-mosze chcjałabyź z-zostadź?  odezwał się bełkotliwie, próbując usiąść. Salji rozluźniła jego słaby chwyt, ściągnęła spódnicę i rzuciła mu ją w twarz. Kiedy był zajęty tym jakże skomplikowanym zajęciem jakim jest znalezienie wyjścia spod jakiegokolwiek ubrania, podeszła do wyjścia. Alien zdążył zobaczyć tylko jak ściąga swoją blond perukę i znika za drzwiami.

Alien zupełnie zapomniał, że miał szukać spodni za łóżkiem. Teraz, kiedy myślał już trochę bardziej trzeźwo doszedł do wniosku, że Salji niekoniecznie musiała być tym, za kogo się podawała. Podawał?
Kiedy wrócił Harlim, Alien nadal siedział samych gaciach na łóżku. Kiedy podniósł wzrok zauważył tylko, że jego przyjaciel wycofuje się z pokoju, zostawiając go samego z... no właśnie.
Jesteś Salji, prawda?!  krzyknął wstając. Był tak wściekły, że nawet mu nie przeszkadzało łupanie w głowie.  Zrobiłeś ze mnie ostatniego kretyna! I pedała na dodatek!
Chłopak cofnął się pod ścianę. Był wystraszony, ale nie zaskoczony.
To nie tak, ziom – odpowiedział po chwili. Brzmiał zupełnie inaczej niż w nocy, ale może to muzyka miała wpływ na odbiór? Alien już nic nie widział.  Powiedziałem ci, że przegrałem zakład. Poza tym to ty mnie pocałowałeś, nie odwrotnie, więc... Nie denerwuj się!  dodał szybko, zakrywając twarz dłońmi. Widział, że jeszcze chwila, a Alien mu przywali.  Nikt się o tym nie dowie. Kolesie, którzy kazali mi paradować w damskich ciuszkach po klubie cię nie rozpoznali i jedyną osobą, która kojarzy nas obu jest ten twój kumpel, ale on z kolei nie wie co zrobiłeś.
Myślisz, że mnie to uspokoi?!  Alien nadal był wściekły, ale cofnął się o krok i opuścił rękę, którą miał zamiar przemodelować twarz drugiego chłopaka.
Mam dla ciebie kasę za piwo – powiedział Salji, kładąc dwie dychy na stoliku stojącego w zasięgu jego ręki. Ten gest nieco uspokoił Aliena. Skoro przebieraniec oddaje mu pieniądze, to może nie jest najgorszy. Co nie znaczy, że chciał mieć z nim kiedykolwiek do czynienia.  Powaga, ziom, nikt się nie dowie. Ja nie jestem pedałem, ty nie jesteś pedałem, ot, wypadek przy pracy. Spoko jest, ziom?
Wynoś się stąd już lepiej – odparł po chwili Alien, odwracając się od swojego gościa, który przemknął do drzwi.  A!  Salji odwrócił się akurat by dostać różową kiecką w twarz.  Zabieraj tę szmatę i nigdy więcej nie chcę cię widzieć.
Ta jest, ziom!  Salji zatrzasnął drzwi, a ból głowy Aliena powrócił ze zdwojoną siłą. 
Kiedy rzucał się na łóżko z ambitnym planem przespania całego dnia doszedł do wniosku, że cała ta historia jest tak nieprawdopodobna, że i tak nigdy nikt nikomu nie uwierzy w jej prawdziwość.



~☆~☆~☆~



W tym dziwnym, serduszkowym dniu Ofdupe jak zawsze jest z Wami wszystkimi, wspierając i jedząc razem czekoladki (od rodziców?). Ludziom, którzy czekoladki dostali od kogoś, kto nie jest ich rodziną, życzymy wesołego życia w serduszkolandzie. Cała reszta niech zje lizaka w kształcie serca i...



Wasze życie właśnie stało się piękniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl